Kilka lat temu udało nam się doprowadzić do takiej sytuacji, w której wydawaliśmy miesięcznie więcej niż wynosiły nasze przychody. Każdy miesiąc oznaczał przejadanie oszczędności, będących na skraju wyczerpania. W ruch szła także karta kredytowa. Ratowały nas tylko okazjonalne, niespodziewane zastrzyki gotówki. A to nadzwyczaj dobre zlecenie, a to rodzice znienacka obdarowali jakąś sumą, tudzież przyszedł zwrot podatku. Łajba trzymała się na powierzchni, ale woda była już w środku. Tylko czekać fali, która nas wywróci.
Wtedy skądś pojawił się temat dziesięciny. Że może co prawda nam nie starcza od pierwszego do pierwszego, ale może nie dlatego że mamy za mało pieniędzy, może trzeba to jakoś przemyśleć? A poza tym ile byśmy nie mieli, to dobrze by było się tym dzielić. Oczywiście, ale to chyba dla ludzi na wyższym poziomie rozwoju duchowego. Naturalnie także finansowego. Przyznam, że już jako nastolatek byłem zafascynowany tym, jakim sposobem ludzie są w stanie oddawać dziesięcinę, och szaleńcy!
Poza tym jakim cudem mielibyśmy oddawać dziesięcinę, z czego? Przecież każdego miesiąca jesteśmy na minusie, oszczędności zaraz się skończą, a z pustego to i Salomon nie naleje.
Ale niech będzie, damy radę, jakoś zaciśniemy pasa, może z czegoś uda się zrezygnować i zaczniemy od płacenia 1% dochodów i stopniowo, po troszeczku, będziemy zwiększać procenty aż do osiągnięcia 10%. Przecież nie będziemy wystawiać Boga na próbę? Bo jak to tak, wydamy te 10%, powiększymy o tyle nasz deficyt budżetowy i Boże się martw?
Moja małżonka nie dała się zbić z tropu. Powiedziała mi, że przegadała ten temat z dziewczynami z naszej wspólnoty i że właśnie tak trzeba. Nie chodzi o wystawianie na próbę, lecz o zaufanie.
Ewa swoim zwyczajem skusiła Adama. Po otrzymaniu pensji zaczęliśmy od oddania dziesięciny, nie pamiętam już na co ją przekazaliśmy. Nie zarobiliśmy tego miesiąca ani grosza więcej niż zwykle, nie zmieniliśmy też niczego w naszym stylu życia. Mimo tego pierwszy raz od bardzo długiego czasu wystarczyło nam pieniędzy na cały miesiąc, a nawet trochę zostało. Do dzisiaj nie wiem, jak to się stało.
Wielokrotnie wracam myślami do tamtego czasu, szczególnie w chwilach słabości. Taką chwilą może być przykładowo uświadomienie sobie, jaką kwotę stanowi dziesięcina z rocznego dochodu i co moglibyśmy za to mieć. Przypominam sobie wtedy, komu zawdzięczamy obecny dobrobyt.
Bo Pan daje w obfitości.