W ostatnim czasie staram się zapoznawać z NVC, tzn. nonviolent communication, po polsku komunikacja empatyczna lub porozumienie bez przemocy. Nie nabrałem jeszcze w temacie biegłości, nie jest także moim celem, aby niniejszy wpis stanowił streszczenie albo wprowadzenie do metody. W tym celu odsyłam do rzetelnej literatury [1].
To czym chcę się podzielić, to wrażenie jakie wywarło na mnie jedno ze spostrzeżeń wyrażonych przez Marshalla Rosenberga we wspomnianej przed chwilą książce.
Wyobraźmy sobie, że mąż w celu uspokojenia swojego małego dziecka dał mu do rąk do zabawy paczuszkę chusteczek nawilżanych. Dziecko rzeczywiście uspokoiło się, ale zepsuło szczelne wieczko, chroniące chusteczki przed wyschnięciem. Gdy żona zobaczyła co się stało, wpadła w gniew. Okazało się, że zapomniała spakować zapasowej paczki chusteczek, a byli z rodziną w trakcie długiej podróży. Mężowi się oberwało.
Jak mogłeś mu to dać?! Widzisz co się stało?!
Gdzie było źródło tego gniewu? Czy był nim postępek męża?
Teraz wyobraźmy sobie taką samą sytuację, z tą różnicą, że żona jest bardzo zmęczona i marzy o tym, aby jej dziecko przestało płakać. Czy zareaguje tak samo jak wcześniej? Myślę, że jest duża szansa, iż zamiast wpaść w gniew, poczuje ulgę i wdzięczność wobec małżonka. Nawet za cenę zniszczonego opakowania.
Nic nie szkodzi, zamkniemy chusteczki w woreczku strunowym!
Na powyższym przykładzie postarałem się zilustrować, że dane zdarzenie może w konkretnej osobie spowodować pojawienie się różnych emocji. Dlaczego? Pomiędzy zdarzeniem a emocją stoi człowiek – jego aktualny stan (np. stopień zmęczenia), przekonania, priorytety, potrzeby i cele. I to konkretny człowiek warunkuje, jaka emocja pojawi się w danej sytuacji. Dlatego nie wydaje mi się poprawnym stwierdzenie, że to zachowanie męża było źródłem gniewu żony. Zachowanie było tej emocji wyzwalaczem, natomiast źródło tkwi w człowieku, w którym emocja powstaje. Można sobie to wyobrazić w ten sposób, że napotykane sytuacje odkręcają kurek, przez który z naszego wewnętrznego źródła zaczyna się lać to, co w tym źródle się znajduje.
Co z tego wynika? Implikacje powyższego wywodu są tym, co mnie tak uderzyło. Skoro to nie od zdarzenia (słów, czynu) zależy to jaka emocja we mnie się pojawi, lecz od tego co jest we mnie, to znaczy że mam na to wpływ. A skoro tak, to biorę za swoje emocje odpowiedzialność.
Nie znaczy to oczywiście, że da się ot tak spowodować, że zachowanie które mnie irytuje nagle stanie się dla mnie obojętne. To wcale nie musi był szybkie, łatwe i przyjemne. Ale jestem przekonany, że wiele da się osiągnąć.
[1] M.B. Rosenberg, Porozumienie bez przemocy. O języku życia, wydanie 3 rozszerzone, wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2020
2 odpowiedzi na “Źródło emocji”
Emocje jak żywioły, ogień i woda, potrzebne do życia, ale w nadmiarze i niekontrolowane mogą narobić szkód
Emocje to temat rzeka, tak na gorąco chciałbym tylko podzielić się ostatnim doświadczeniem. Wiele mówi się poddawaniu emocjom, albo o tłumieniu emocji. W kontrze do tego sugeruje się kontrolę emocji albo panowanie nad emocjami. Jako wieloletni użytkownik jednego z tych słów ostatnio odkryłem wreszcie najwłaściwsze określenie. Regulacja. Regulacja emocji jak regulacja nomen omen rzeki to spojrzenie, które otworzyło mi trochę klapek. Nie tama, nie dziki nurt. Woda płynąć musi. Pytanie czy pozwolimy jej nawadniać, czy niszczyć.